Do Warszawy zajeżdżam o 6:00, mamy prawie godzinę spóźnienia, ale to dobrze, dzięki temu K. pośpi trochę dłużej. Najpierw śniadanko, potem szybki prysznic, K. rusza do pracy a ja do miasta.
Zwiedzanie postanawiam rozpocząć od starówki. Poranny spacer musi zastąpić mi bieganie z P. Droga do centrum nieco się wydłuża, oczywiście zapomniałam o mapie.. do tego trwa budowa drugiej lini metra, więc niektóre ulice są pozamykane... W końcu jestem na miejscu... taka starówka mi się podoba, ludzi prawie nie ma, jedynie co jakiś czas słychać jakichś obcokrajowców. Krążę warszawskimi uliczkami i cieszę się, że tak rozpoczęłam dzień. święta dopiero za 3 tygodnie, ale przy Zamku już stoi piękna choinka, postanawiam trochę dłużej nacieszyć się jaj widokiem, wchodzę do coffee heaven i zamawiam moją ulubioną kawę z orzeszkami macadamia. Siadam przy oknie z widokiem na pałac i dzwonię do P. by zapytać jak rozpoczął się jego dzień. Na niebie zaczyna pojawiać się słońce.... cudownie, w końcu czeka mnie cały dzień łażenia po Warszawie.